Cezary Kucharski ujawnia tajniki pracy menedżera piłkarskiego; daje wskazówki z praktyki menedżera dla rodziców i zawodników oraz m.in. odpowiada na pytania:
- Dlaczego już na poziomie U11 jesteśmy daleko za akademiami europejskimi?
- Jak się przygotować do sytuacji, w której nasze marzenie nie zostaje zrealizowane?
- Jakie jest jego podejście jako ojca do syna, który trenuje piłkę nożną?
Jak to się wszystko zaczęło, jak został Pan menedżerem piłkarskim?
Menedżerem zostałem po zakończeniu kariery piłkarskiej. Obserwowałem moich kolegów w szatniach i dostrzegłem problem z właściwym podejmowaniem przez nich decyzji. Widziałem jak dużo tracą dokonując niewłaściwych wyborów i jakie są tego bolesne konsekwencje. Nie mają dobrych doradców i że tak naprawdę uczą się na swoich błędach. Dostrzegłem wtedy, że można by korzystać z porad doświadczonych ludzi żeby te błędy wyeliminować. Stąd wziął się pomysł na to żeby zostać doradcą piłkarzy – menedżerem piłkarskim.
Musiał Pan zdać jakiś egzamin żeby zdobyć uprawnienia?
Musiałem zdać egzamin FIFA, który był organizowany dwa razy w roku. Był to egzamin bardzo trudny. Trzeba było znać szereg przepisów. Test za pierwszym razem oblałem dopiero za drugim podejściem udało mi się zdobyć licencję FIFA. Obecnie menedżerowie zostali sprowadzeni do takich jakby pośredników transakcyjnych i w zasadzie każdy może być takim pośrednikiem „menedżerem“. Wystarczy tylko mieć nieposzlakowaną opinię, wpłacić 1000 zł do PZPN i można już doradzać piłkarzom.
A jak został Pan menedżerem Roberta Lewandowskiego?
To był zupełny przypadek. Pomagałem innemu piłkarzowi, którego sprowadziłem na testy do Polski, konkretnie do Jagiellonii a ponieważ klub z Białegostoku przesunął testy o kilka dni to zorganizowałem mu treningi w Zniczu Pruszków. Obserwowałem ten trening i wtedy „wpadł mi w oko“ Robert Lewandowski, z którym się skontaktowałem i któremu przedstawiłem moją wizję współpracy. Udało mi się przekonać Roberta do współpracy. Zupełnie przypadkowo znalazłem się tam na treningu – widocznie los tak chciał.
Jaki jest model współpracy zawodnik – menedżer?
Nie sprowadzałbym współpracy do modelu ponieważ każdy piłkarz jest inny. Trzeba danego piłkarza poznać. Znać jego oczekiwania. Dobry piłkarz w swojej karierze ma dużo propozycji i tak jak w biznesie musi podejmować decyzje – z kim się związać, z kim podpisać kontrakt, jakie warunki wynegocjować. Musi myśleć długoterminowo. Piłkarze myślą zazwyczaj krótkoterminowo. Model współpracy piłkarza z agentem porównać można do rozwoju start-upu. Młody piłkarz, który ma talent, który podpisał pierwszy kontrakt jest dla mnie pewnego rodzaju start-upem, któremu ja jestem w stanie pomóc żeby tą małą firmę rozwinąć do poziomu dużej firmy poprzez właściwe rady, kontakty. Tak jak powiedziałem wcześniej jeśli ktoś jest dobry to ma dużo propozycji. Wtedy trzeba dobrze wybrać.
Czym różni się skaut od menedżera piłkarskiego?
Skaut pracuje dla agenta albo dla klubu. Skaut jest po to, żeby zdobyć jak najwięcej informacji o piłkarzu i to nie tylko o jego umiejętnościach piłkarskich ale również o jego charakterze, rodzinie, jego osobowości po to żeby te informacje ktoś kto podejmuje decyzje mógł odpowiednio wykorzystać. Jednak myślę, że największą rolą skautów jest ocena umiejętności piłkarskich i potencjału piłkarskiego. Każdy duży klub czy każdy agent ma takich ludzi, którzy mu doradzają bo agent nie jest w stanie być na wszystkich meczach piłkarza, którego reprezentuje czy też gdy poszukuje jakichś nowych talentów.
Jaki jest najniższy wiek od kiedy skauci zaczynają się interesować młodymi piłkarzami?
Zaczynają się interesować na bardzo wczesnym etapie i myślę, że to jest bardzo dobre podejście i jest to sukces wielu klubów, że w wieku 10-11 lat (U11) już jest ten skauting robiony; mocne kluby potrafią wyłapać tych utalentowanych piłkarzy. Ja w swojej współpracy z piłkarzami zaczynam od wieku 15-16 lat.
W jaki sposób dokonuje Pan wyboru zawodników, z którymi Pan współpracuje?
To jest złożone. Czasami rządzi tym przypadek, że jestem na jakimś meczu i ktoś mi się spodoba (tak jak to było w przypadku Roberta Lewandowskiego). Innym razem dostanę informację od skauta, że ktoś jest dobry i warto się nim zainteresować. W każdym piłkarzu szukam czegoś wyjątkowego. Czegoś co wyróżnia go spośród innych piłkarzy. Lekki bieg to jest dla mnie szalenie istotne, poruszanie się piłkarza po boisku. Ktoś ma fajną lewą nogę albo technikę tzw. kiwkę albo strzał albo strzał z głowy. Szukam takich piłkarzy, którzy mają coś co może zainteresować potencjalny lepszy klub. Każdy piłkarz ma pewien element – czasami nawet o tym nie wie – który jest jego największą wartością i czasami współpraca polega na tym, żeby przekonać młodego piłkarza żeby większą uwagę poświęcił na doskonalenie pewnego elementu, który może w przyszłości mu dać dobry kontrakt w dobrym klubie.
Dobry menedżer to ile sukcesu zawodnika?
Ponieważ byłem profesjonalnym piłkarzem a teraz jestem menedżerem to uważam, że 95% to jest zawodnik a 5% to menedżer. Tylko te 5% robi dużą różnicę. Tak to oceniam z perspektywy piłkarza i menedżera piłkarskiego. Dobry menedżer to dobra inwestycja.
Czy poleciłby Pan perspektywicznemu młodemu piłkarzowi aby wyjechał zagranicę czy może lepiej zostać w Polsce i dlaczego?
To wszystko zależy do jakiego klubu się wybiera piłkarz ale na pewno doświadczenie zagraniczne jest bardzo cenne. Nie wszyscy są gotowi do wyjazdu zagranicę więc wszystko zależy od tego jak silną osobowością jest dany piłkarz, czy jest w stanie przeżyć rozłąkę z rodziną, jak to będzie znosił. Na pewno nie odradzam młodym piłkarzom wyjazdu zagranicę. Każda droga jest trochę inna. Sam byłem zagranicą i wiem jakie korzyści wyniosłem z tego doświadczenia więc jeśli ktoś ma możliwość wyjechania do dobrego klubu to ja bym go wspierał.
Kiedy zaczyna się myśleć (z punktu widzenia menedżera/skauta) o zawodniku „na poważnie“ i jaki wiek jest dolnym wyznacznikiem?
Tak naprawdę to od początku. Jeśli z kimś podejmuję współpracę to myślę o długofalowej współpracy. Natomiast praktyka pokazuje, że dzisiaj ludzie nie są cierpliwi a piłka nożna wymaga cierpliwości. Czasami współpraca wygasa po roku, dwóch trzech latach a czasem jest dłuższa. Tu nie ma reguł. Jeśli ja związuje się z piłkarzem i podejmuję się doradzania mu to staram się to robić poważnie od samego początku.
Jak kształtować przyszłość młodego piłkarza? Jakieś wskazówki z praktyki menedżera dla rodziców i zawodników?
Po pierwsze piłkarz powinien chcieć być piłkarzem. Musi o tym marzyć i każdego dnia myśleć jak siebie rozwijać. Wiadomo, że rodzice powinni być wsparciem. Nie powinni ingerować zbytnio w rozwój piłkarza czy też być nadopiekuńczy. Uważam, że nadopiekuńczość nad piłkarzami, którzy mają 16-22 lat hamuje ich rozwój. Sam wyjechałem z domu mając 18 lat. Musiałem wziąć życie we własne ręce. Moje doświadczenie ze współpracy z piłkarzami, z którymi grałem czy też których obserwuję pokazuje, że gdy ojciec jest ważniejszy niż piłkarz i to ojciec podejmuje wszystkie decyzje to ja wiem, że ten piłkarz swojego potencjału w 100% nie wykorzysta. Często jest tak, że to ojciec, który kiedyś grał, który nie osiągnął wielkich sukcesów chce za wszelką cenę żeby jego syn tego dokonał i otacza tego piłkarza wielką opieką, która z mojej perspektywy jest tylko ograniczeniem. Piłkarz musi sam podejmować decyzje czy to na boisku czy w szatni. Musi potrafić rozmawiać z kolegami, z dziennikarzami, musi potrafić sam rozwiązywać swoje problemy, konflikty. Jeśli któryś z rodziców ingeruje to nie jest to dobrze odbierane w klubach. Później opinia idzie za piłkarzem, że tu jest nadgorliwy rodzic albo rodzice, którzy dopytują się czemu dzieje się krzywda dziecku. Ja również wiele razy muszę odpowiadać na pytania rodziców czy nie skrzywdzę ich dziecka. Wtedy wyobrażam sobie różne historie: „Co Ci ludzie mają na myśli?“; „jak mogę to dziecko skrzywdzić?
Nie każdemu się powiedzie. Co można robić i jak się przygotować do sytuacji, w której nasze marzenie nie zostaje zrealizowane.
Najczęściej rodzice racjonalnie podchodzą do piłki. Starają się przekonać młodego piłkarza żeby łączył piłkę z dobrą edukacją. Są też czasami tacy „wariaci“ którzy wszystko stawiają na piłkę i wtedy to może być bolesne. W większości przypadków rodzice podchodzą mądrze i dbają o edukację dziecka i widzą inną drogę niż piłka nożna. Mało znam przypadków takich, że ktoś przestał grać w piłkę na wczesnym etapie i sobie nie poradził w życiu.
Da się połączyć edukację z profesjonalnym graniem?
Jest wiele przykładów piłkarzy, którzy skończyli studia. Myślę, że obecna świadomość wśród młodych piłkarzy jest coraz wyższa. Oczywiście to jest trudność, to jest dodatkowy wysiłek ale edukacja jest istotna. Ja zauważam większą świadomość wśród piłkarzy, że edukacja jest potrzebna. Lepsze zrozumienie świata i tego co się dzieję koło nas to jest wartość, która może pomóc im zrobić poważną karierę a następnie dobrze sobie radzić po jej zakończeniu.
Jakie rady daje Pan swoim podopiecznym – proszę podać przykłady.
Najlepiej czuję się jako negocjator z klubami np. przy zmianie klubów. Tutaj podam przykład z ostatniego okienka transferowego; Mateusza Wieteski czy Konrada Michalaka, którzy poszli na wypożyczenie. Jeden do Wisły Płock, drugi do Górnika Zabrze. Było wiele klubów, które były zainteresowane tymi piłkarzami a obaj trafili w środowiska, w których się bardzo szybko odnaleźli i sobie świetnie radzą i świetnie grają. To są dwa przypadki ostatnie, gdzie trzeba było trochę włożyć wysiłku żeby mądrze im doradzić.
Kiedy młodzi zawodnicy zaczynają zarabiać?
Dobrzy młodzi piłkarze zaczynają zarabiać już wieku 15-16 lat. Największe pieniądze przychodzą jednak po 10-15 latach od tego momentu. To jest ta perspektywa najwyższych zarobków. Najwyższe zarobki osiągają piłkarze, którzy mają zbudowaną pozycję na rynku i pokazali w swojej karierze, że ich poziom sportowy jest wysoki.
Jakie to są sumy i czy myśli Pan że za 10 lat będą one na tym samy poziomie?
Piłka nożna to jest ogromy biznes i masa pieniędzy ulokowana jest w tym biznesie więc myślę, że zarobki będą coraz wyższe w piłce nożnej co też się przełoży na zarobki piłkarzy za 10 lat. Wiem jedno: dobry piłkarz inwestując w siebie, rozwijając się i dobrze podejmując decyzje jest najlepszą inwestycją jaka może się na rynku pojawić bo wzrost wynagrodzenia to jest od kilkudziesięciu procent do kilku tysięcy procent w perspektywie 2-4 lat. Co 2-4 lata piłkarz taki może podpisywać dużo wyższy kontrakt gdzie wzrost tego kontraktu jest właśnie od kilkudziesięciu procent do nawet kilku tysięcy procent. Wydaje mi się, że nie ma lepszych inwestycji dla piłkarzy niż inwestycja w siebie.
Czy dzisiejszy piłkarz to tak jak tenisista – musi sporo zainwestować finansowo żeby móc w przyszłości zyskać?
Trochę musi zainwestować na wczesnym etapie. Później jeśli ktoś jest dobry to klub w niego inwestuje i wtedy jest najfajniejszy moment; kiedy piłkarz dobrze gra i kiedy za tą grę jest dobrze wynagradzany. Kiedy ta gra w piłkę to jedna wielka przygoda, pasja, spełnienie marzeń a z drugiej strony bardzo fajny ekonomiczny aspekt, że ktoś mu za tą realizację marzeń jeszcze płaci. Uważam, że to jest najfajniejsze w tym zawodzie że pasja przeradza się w wykonywany zawód.
Czym różni się szkolenie dzisiejszego nastolatka od tego za czasów Roberta Lewandowskiego?
Wydaje mi się, że poziom szkolenia trochę się podniósł ale tylko trochę. Ten wzrost polega na tym, że młodzi trenerzy mają dostęp do wielu informacji i są w stanie sami siebie doskonalić. Mam nadzieję, że ten efekt, który Robert Lewandowski dał piłce, ten jego profesjonalizm i podejście do sportu przełoży się na młodych trenerów i młodych piłkarzy, którzy chcąc osiągnąć doskonałość będą patrzyli na swojego idola. Będą próbowali go naśladować z korzyścią dla nich.
Jak dużo w menedżerze jest psychologa?
Menedżer powinien posiadać cechy psychologa ponieważ jest często pierwszym kontaktem dla piłkarza. Piłka to są emocje więc młody piłkarz często przeżywa swoje niepowodzenia, porażki, kontuzje. Menedżer powinien potrafić przekonać piłkarza, że przegrany mecz to nie jest katastrofa, że z przegranego meczu można wynieść coś pozytywnego. Kontuzja jest najgorszym według mnie momentem w karierze piłkarza bo jest się bezsilnym, trzeba ciężko pracować żeby wrócić do poprzedniej formy. Czasami jest to nierealne żeby wrócić do wysokiej formy. Menedżer powinien mieć wiedzę z zakresu psychologii żeby móc wspierać swojego podopiecznego w trudnych momentach.
Czy piłkarz decyduje o sobie? Czy podejmuje sam decyzje czy jest marionetką w systemie?
To różnie. Piłkarz jest każdym z elementów, który Pani wymieniła. Ci bardziej świadomi bardziej decydują o sobie. Ci mniej świadomi często są marionetką w systemie. To tak jak w życiu. Różne są sytuacje. Piłkarz często nie ma wpływu na to gdzie trafi bądź ulega presji klubu. Czasami sam decyduje o tym gdzie chce grać. To wszystko zależy od jego pozycji, od jego umiejętności negocjacji czy od umiejętności agenta, z którym współpracuje, bo najważniejsze aby udanie zawierać kompromisy.
Czy bez menedżera można sobie poradzić?
Oczywiście, że można sobie poradzić natomiast mądry menedżer jest w stanie pewne procesy przyspieszyć i zmaksymalizować korzyści, które przynosi granie w piłkę więc myślę, że dobry menedżer jest dużą wartością dla piłkarza.
I pewnie czuwa nad tym żeby piłkarz nie został tą marionetką?
Jeśli ktoś jest dobrym piłkarzem to będzie grał, zarabiał ale wiemy co znaczy marionetka. Taki piłkarz „marionetka” nie jest w stanie wykorzystać całego swojego potencjału, który daje mu talent i ciężka praca.
Pana syn gra w piłkę nożną w klubie Delta Warszawa. Jakie ma Pan spostrzeżenia na temat piłki dziecięcej/ młodzieżowej w Polsce w porównaniu z tą europejską?
Mam wrażenie, że często uczymy dzieci np. tabliczki mnożenia ale one jeszcze nie potrafią liczyć do dziesięciu. Chcemy za dużo dzieci nauczyć a one jeszcze nie potrafią tych najprostszych rzeczy wykonać. Brakuje mi w tym wszystkim pracy nad dokładnością, koncentracją. Być może wynika to z naszej kultury, cech narodowościowych. To też ma wpływ na to jakich piłkarzy wychowujemy i kształcimy. Ma to związek z naszymi cechami narodowymi, że jednak ten chaos, bałagan, brak dyscypliny, koncentracji przenosi się na wychowanie naszych młodych piłkarzy.
Obecnie obserwujemy boom na piłkę nożną dziecięcą. Ostatnio rozgorzała dyskusja dlaczego już na poziomie U11 jesteśmy daleko za akademiami europejskimi?
Krótko mówiąc nie mamy takiego systemu jaki mają inne kraje. Nie robimy tego tak efektywnie jak tamci robią. Nie ma w tym środowisku, systemie takiego planu, żeby to zmienić. Trochę to jest tak, że Lewandowski jest takim alibi dla naszych władz piłkarskich, które uważają, że wszystko jest dobrze i wszystko fajnie funkcjonuje ale później weryfikują to wyniki. Oczywiście mamy zdolnych chłopaków ale to są w większości takie „samorodki“.
Jakie jest Pana podejście jako ojca do syna, który trenuje piłkę nożną?
Bardzo się cieszę, że mój syn gra w piłkę nożną, że lubi to robić, że trenuje, że ma takie zajęcie. Natomiast bardzo spokojnie podchodzę do tego. Wiem, że jak będzie ciężko pracował, będzie miał determinację to może coś z tego wyjść. Służę wsparciem mojemu synowi. Czasami mój syn ma pretensje do mnie, że go krytykuję i wytykam mu pewne niedoskonałości. Dyskutujemy ale bardzo cieszę się, że robi postępy i ma z tego frajdę, ma fajne towarzystwo, kolegów i uprawia sport. Uważam, że dla każdego dziecka uprawianie sportu jest pożyteczne.
Czy Pana syn sam wybrał piłkę nożną?
Sam. Wyszło to naturalnie. Najpierw ja go zaprowadziłem na zajęcia piłkarskie do klubu. Zaczynał w Kosie Konstancin. Później zrezygnował. Pojechał na wakacje do babci i tam z kolegami grał na podwórku. Kiedy wrócił poprosił żebym zapisał go znowu do klubu. Od tego czasu trenuje, wcześniej w SF Wilanów a teraz w Delcie Warszawa. Widzę u niego radość z gry i mam nadzieję, że będzie to jak najdłużej trwało. To była jego decyzja, nie moja i to jest tak naprawdę dla piłkarza najważniejsze. Żeby piłkarz chciał bardziej niż jego rodzice a często zdarza się odwrotnie.
Czasami zdarzają się takie momenty, że ktoś ma kryzys. I co wtedy; cisnąć czy odpuścić?
Na pewno wspierać i cisnąć. Bo każdy kryzys kiedyś mija. Tylko trzeba pracować nad tym żeby ten kryzys minął. Ne można leżeć plackiem i czekać aż kryzys sam minie. Ja uważam że w największym kryzysie powinno się jak najwięcej pracować. Kryzys prędzej czy później minie. A jeśli ktoś odpuszcza i nie próbuje walczyć to znaczy, że nie ma szans w piłce. Bo w piłce cały czas zdarzają się kryzysowe sytuacje. Wiadomo, że dorośli potrafią sobie z kryzysami radzić natomiast młodzi mają z tym trudność. Rodzice starają się aby w wieku dziecięcym życie było proste i łatwe a w piłce pojawiają się kryzysy. Często kryzysy kształtują charakter piłkarza i przesiewają tych piłkarzy, którzy mają charakter z tej całej masy piłkarzy i oni mają szansę coś osiągnąć. Inni odpuszczają i tracą szansę na sukces.
Dlaczego Pan został piłkarzem?
Jakoś tak wyszło. Grałem na podwórku, uprawiałem różne sporty. Całe dni spędzałem na podwórku. W wieku 14 lat zapisałem się do klubu piłkarskiego i tak już zostało. Później okazało się, że się dobrze tam rozwijam. W wieku 15 lat zacząłem grać w seniorach. W wieku 18 lat dostałem propozycję przejścia do wyższej ligi i rodzice pozwolili. Tak naprawdę zostałem piłkarzem bo marzyłem o tym. Miałem idola w dziecięcym wieku i marzyłem żeby grać tak jak on. W którymś momencie byłem na tyle dobry, że ktoś zaproponował mi kontrakt i stałem się zawodowym piłkarzem. To tak w skrócie.
Kto był tym idolem?
Darek Dziekanowski
Mam wrażenie, że kiedyś rodzice mniej się wtrącali w życie dzieci i to chyba było dobre?
Zgadzam się. To podejście powodowało, że dzieci szybciej dorastały.
Miały wewnętrzną motywację, czego dzisiaj im brakuje.
Dzisiejsze czasy są inne. Jest więcej możliwości, więcej atrakcji dla dzieci. Za moich czasów były dwa programy telewizyjne, nie było komputerów, nie było tabletów, smartfonów, gier, internetu i wielu takich bezsensownych zabijaczy czasu więc całe dni spędzałem na podwórku. Jak nasi rodzice mieli problem, żeby dzieci ściągnąć do domu to dzisiejsi rodzice mają problem żeby wyciągnąć dzieci z domu. Pokazują to też statystyki, że coraz więcej jest zwolnień z WF-u i to nie jest dobry trend.
Czy myśli Pan, że kiedyś piłka przeniesie się w świat wirtualny?
Myślę, że nie. Tego się nie obawiam. Przeżywanie emocji na żywo nigdy się nie zmieni. Trudno mi sobie wyobrazić, że podobne emocje mógłbym przeżywać w świecie wirtualnym. Pewnych rzeczy nie da się przenieść do wirtualnego świata – i dobrze.